Kłamstwa kulturystów? Często i gęsto. Nawet jeden sławny Polski kulturysta stwierdził w wywiadzie że „kulturyści to kłamcy – jak mówią co biorą to pomnóż razy 2 albo 3”. Do tego doradził innym, aby pytani o towar podzielili przez 2 albo 3.
Kłamią co do towary, kłamią nawet co do diety. Jedynie w kwestiach treningowych w miarę mówią prawdę , bo tu nie ma co ukrywać.
Kłamią co do sposobu prowadzenia klientów, co do środków jakie rozpisują i kalorii jakie dają w diecie. W podcastach mówią jedno a w praktyce robią drugie.
Typowe kłamstwa kulturystów dotyczą:
1. Kłamstwa kulturystów – Kulturyści kłamią o dawkach
Jeśli naprawdę uważacie, że Mistrz Polski IFBB zdobywa medal w swojej kategorii wagowej na 400 mg testosteronu tygodniowo, to musicie się bardzo głęboko mylić. W środowisku sportowym aż roi się od takich historii, gdzie zawodnicy twierdzą, że osiągają swoje formy na minimalnych dawkach, jak chociażby 200 mg masteronu tygodniowo. Jednak w kuluarach, podczas luźniejszych rozmów na siłowni, szybko okazuje się, że te 200 mg owszem, były – ale wstrzykiwane co drugi dzień, co znacząco zmienia obraz sytuacji.
Wielokrotnie spotkałam się z podobnymi przypadkami. Zawodnicy publicznie mówią jedno, a za zamkniętymi drzwiami podają zupełnie inne informacje – przeważnie dotyczące dużo wyższych dawek. Trzeba jednak pamiętać, że nawet to, co mówią w prywatnych rozmowach, bardzo często jest celowo zaniżone. Ostatecznie tylko sam zawodnik wie, jakie dokładnie dawki stosuje.
Pewna zawodniczka w kategorii bikini, która głośno podkreślała, że jest w pełni naturalna, wygrała nawet kilka zawodów. Jednak w dniu zawodów, na moich oczach, zażywała spirolaktonu (SPIRO) – znanego środka diuretycznego. Bardzo naturalnie, prawda? ???? Tylko na spiro…
Ćwiczyłyśmy na tej samej siłowni, więc z czasem zaczęłam zauważać coraz więcej. Na przykład w szatni wymieniała się z koleżanką clenbuterolem i oxandrolonem, przekazując je sobie z ręki do ręki. Jak to się mówi, w pewnych kręgach panuje przekonanie, że jeśli ktoś stosuje „tylko do trzech środków”, to nadal uchodzi za naturalnego.
2. Kłamstwa kulturystów – Indywidualny plan dietetyczny
Kiedy słyszę historie typu „Control C + Control V i planik sobie mam”, to już mnie nic nie dziwi. Na mojej siłowni kiedyś ćwiczyły trzy różne dziewczyny, które kupiły plan od znanej Pani Sz. Zerknęłam na te plany z ciekawości – i co się okazało? Wszystkie trzy miały dokładnie ten sam trening, bez żadnych zmian. Dieta? No cóż, różnice ograniczały się do pół woreczka kaszy więcej lub mniej między nimi czyli bardzo indywidualne podejście, nie ma co…
Sama też raz dałam się na to złapać. Raz w życiu zdecydowałam się na prowadzenie przez kogoś i co dostałam? Plan treningowy oraz cykl identyczny jak dla trzech innych facetów. Tak, mężczyzn – dużych, cięższych i dużo bardziej zaawansowanych w treningach. Mój cykl hormonalny był skopiowany 1:1 od nich. Zero różnicy, żadnej modyfikacji – jakbym była mężczyzną ważącym 20 kg więcej i mającym zupełnie inne potrzeby.
3. Zaawansowane środki farmakologiczne, NIE dla amatorów
„Tren, clen, DNP są buuu i fuj, omijajcie takich trenerów” – a potem sami je stosują i zapisują klientom w hurtowych dawkach. Przykłady? Amator ważący 78 kg na końcówce redukcji dostaje 1690 kcal i 3 butle trena, sprzedane oczywiście przez trenera „prozdrowotnego”.
Clen w rozpisce bikiniar? Standard u wielu znanych trenerów. Żółty spalacz? Częściej w użyciu, niż by się wydawało. Diuretyki w dawkach jak dla 100-kilogramowych mężczyzn? Też się zdarzają – u trenerów „speców od kobiet”. Oxa na dzień dobry dla nowicjuszki na siłowni? U jednego „guru” to norma.
Hipokryzja jest ogromna. Publicznie mówią o „zdrowiu i bezpieczeństwie”, a za kulisami dają klientom środki w niebotycznych dawkach. Klientom polecam czujność, bo zdrowie jest ważniejsze niż sława trenera.
Szczegółowy opis oxy w artykule: Legenda oxadrolone.
4. Kłamstwa kulturystów – Nie za dużo kardio
Nie, no jasne. „Godzina dziennie dla kulturysty to max”, a potem w rzeczywistości rozpiska zawiera 2x dziennie po godzinie cardio. Do tego kalorie poniżej 2000 kcal – dla faceta, który jest amatorem, a nie zawodnikiem. Klasyk. O ile zawodnicy czasami muszą stosować ekstremalne strategie, to takie podejście dla amatorów jest po prostu brakiem odpowiedzialności.
Moja koleżanka, 23 lata, była pod opieką „specjalisty od kobiet”. Wszystkie jej plany widziałam osobiście – każda rozpiska, każdy mail. Po 7 miesiącach współpracy znalazła się na 1400 kcal dziennie, z 10 godzinami cardio tygodniowo (czasem dwa razy dziennie) i 5 treningami siłowymi w tygodniu.
Jak to się zaczęło? Start od 2400 kcal, a potem co miesiąc obcinane 150 kcal i dokładane 10–15 minut cardio. Efekt? Zamiast równowagi i zdrowego podejścia – totalne wycieńczenie organizmu.
Taki brak balansu, szczególnie dla osób, które nie są zawodowcami, nie tylko demotywuje, ale też potrafi poważnie odbić się na zdrowiu fizycznym i psychicznym. A to przecież nie tak powinno wyglądać prowadzenie amatorów.
Efekt : zarzżnięte ciało i psychika, zaburzenia odżywiania, napady obżarstwa, rzucenie sportu w pisdu , przytycie 20kg w 2miesiące, problemy psychiatryczne , hormonalne i wiele innych.
5. Kłamstwa trenerów o dietach bez głodówek
jw.
Potem 150g w, 100g ww, 20g t w diecie na 8 tyg dla zawodniczki.
Czyli 1180kcl . Wcale nie głodówka. Najważniejsze że laska wygrała , oznaczyła trenera i dała mu sławę , kolejnych klientów i pieniądze.
Jej zdrowie? Kogo to obchodzi ….
Badania o diecie redukcyjnej tutaj: https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/38613063/
6. Kłamstwa kulturystów – Kontakt 24h/dobę , szybkie odpowiedzi
A świstak siedzi i zawija w sreberka…
Trener/zawodnik PRO, który dwukrotnie zakwalifikował się na Olympię, prowadził mojego kolegę z siłowni. W sezonie startowym (!) kolega musiał czekać 5 dni na odpowiedź w sprawie diety, mając tylko 7 dni do zawodów. To absolutnie niedopuszczalne. Skandal na całej linii, zwłaszcza że trener obiecywał szybki kontakt i pełne wsparcie. Takie sytuacje, niestety, zdarzają się częściej, niż mogłoby się wydawać.
Sama również miałam okazję współpracować z trenerem, który w swoim portfolio miał zawodników PRO. Owszem, odpisywał w ciągu doby, co na pierwszy rzut oka wydaje się całkiem niezłe. Ale kiedy zadałam mu 9 pytań, odpowiedział tylko na 2 z nich, i to w stylu: „tak” lub „nie”. Pozostałe pytania po prostu zignorował.
Za tę „opiekę” płaciłam 350 zł miesięcznie – moje ciężko zarobione pieniądze. A co otrzymywałam w zamian? 20% odpowiedzi i to w sposób lakoniczny i mało zaangażowany. Przepraszam, ale jeśli inwestuję pieniądze w czyjeś usługi, mam prawo oczekiwać rzetelnego wsparcia, a nie bycia traktowaną jak kolejna liczba w tabelce.
Takie historie pokazują, że nawet jeśli ktoś może pochwalić się PRO w swoim CV, to wcale nie oznacza, że przełoży się to na profesjonalizm w relacjach z klientami. Odpowiedzialność, zaangażowanie i szacunek do klienta powinny być podstawą, a nie jedynie chwalenie się własnymi osiągnięciami. Trener to osoba, która ma być wsparciem – a nie problemem.
7. Praca dla satysfakcji
What?
8. Dużo węgli i mało cardio (trenerzy zapominają powiedzieć że wcześniej głodówka)
Rzucają fotkę zawodniczki z dociętą sylwetką i piszą, że kręci tylko 2×30 minut cardio w tygodniu i je 300–350 g węglowodanów dziennie. Brzmi wspaniale, prawda? Każdy by tak chciał – mało cardio, dużo jedzenia. Tylko że to czyste kłamstwo!
Prawda ukryta za „łatwym” sukcesem
Tak wygląda dieta zawodniczki przez ostatni tydzień, ale wcześniej? Przez 4 miesiące musiała głodować, robiąc godziny cardio dziennie. Tego już nie wspomni trener, bo po co? Przecież ludzie wolą wierzyć w magiczne rozwiązania i nie chcą słyszeć, że trzeba naprawdę ciężko pracować.
Przykład kolejny: magiczne 500 g węglowodanów
„Mój zawodnik ma 500 g węglowodanów w dni treningowe i zero cardio, tylko kroki, a żyły na brzuchu!” – brzmi super, prawda? Ale czemu nikt nie wspomina, że wcześniej przez 12 tygodni jadł 200 g węglowodanów, miał zero węgli w DT i kręcił 90 minut cardio dziennie? Albo że w grę wchodziły dawki T3, clena i innych spalaczy?
Ludzie wierzą w tę iluzję
Takie historie brzmią zbyt pięknie, żeby były prawdziwe, ale ludzie w nie wierzą. Idą do takich trenerów, myśląc, że „będzie lekko i przyjemnie”. Tylko później przekonują się, że za „cudowną metodą” stoją miesiące morderczej pracy, głodowe diety i chemiczne wspomaganie, o którym nikt nie mówi głośno.
9. Kody rabatowe – wciskanie drogich suplementów
„Pepki są słabe, jakiś nowoczesne wymysły, nie są potrzebne do budowy sylwetki.”
Pół roku później
„mam dla Was kod rabatowy na peptydy!” są super i wspierają mega budowę sylwetki.
bez komentarza
PROWADZENIE DIETETYCZNO TRENINGOWE, PRZYGOTOWANIE DO ZAWODÓW SYLWETKOWYCH, WSPÓŁPRACA
Szczegóły współpracy ze mną TUTAJ.
Kobieta Na Bombie
Niestety widziałem to wszystko, o czym Pani pisze, bo trenuję od lat i poznałem wielu trenerów. Typowe jest w tej grupie również udawanie naturali i krytykowanie innych za stosowanie dopingu, podczas gdy samemu jedzie się na towarze od lat. A naiwni klienci wierzą.